piątek, 12 lipca 2013

[SK] Odpoczynek w lasku miejskim

9 lipca. Wtorek. Od rana nie za dużo się dzieje. Nic nie mamy zaplanowane na dzisiaj. Jem śniadanie, witam się z dzieciakami. Potem wychodzę na dwór i gram z nimi w piłkę. Najpierw ze wszystkimi, w kółeczku sobie rzucamy. Dzieciaki małe, do 10 lat, mają problem ze złapaniem piłki (lobta). Słońce coraz bardziej dogrzewa i tylko jeden chłopak nadal ma siły. Za wszelką cenę chce zagrać w nogę, ale nie ma z kim. Wreszcie decyduje się z nim zagrać. Na początku chłopak mnie próbuje wyczuć. Umiem grać czy nie umiem? W podstawówce byłam w reprezentacji szkoły, więc nadal cośtam pamiętam. Gramy, Riszo jest zachwycony. Biegamy za piłką, śmiejemy się, daję mu wygrać. Jest dumny z siebie! W końcu słonko dogrzewa również nam, idziemy do środka trochę ochłonąć. 

Po godzince idę na obiad, Riszo już mnie zauważył, leci zapytać czy gramy. Siedzi ze mną przy stole i co chwile pyta, czy już skończyłam jeść. Wreszcie przytakuję, a Riszo z wielkim uśmiechem bierze mnie za rękę i idziemy na dwór. Tym razem uczę go grać w siatkówkę. Najprostsze odbicia górą. Z każdym uderzeniem idzie mu coraz lepiej. Jeszcze trochę praktyki i sobie poodbijamy piłkę ;). Chłopiec jest przeszczęśliwy, wszyscy mają go dość. Jest troszkę nadpobudliwy i potrzebuje dużo ruchu. W końcu go zmęczyłam i poszedł się zdrzemnąć. Ich "ciocia" dziękuje mi za te chwile spokoju ;). 

Wreszcie robi się chłodniej i postanawiamy się przejść. Idziemy w czwórkę - praktykanci i Marek, jeden z chłopaków, którzy mieszkają z nami. Jako jedyny jest w stanie pogadać jako tako po angielsku. Przynajmniej się stara. Idziemy do sklepu, kupujemy sobie po piwie, do tego orzeszki, a ja jeszcze zaopatruję się w wodę. 

Marek prowadzi nas do miejskiego lasku. Po drodze widzimy uwiązane ptaki. Czy tak można trzymać zwierzęta?
Czy w takich warunkach można trzymać ptaki?
Przez lasek wiedzie wyasfaltowana, równiutka droga. Korzystają z niej biegacze, rolkarze i rowerzyści. Są również spacerowicze. Co jakieś 200 metrów przy dróżce znajdują się wiaty z miejscem na grilla czy ognisko. Zasiadamy w jednej z nich, komary tną nas na potęgę. Na szczęście wzięłam odstraszacz ;). Pogadaliśmy, posiedzieliśmy, pośmialiśmy się. Tak nam minął wieczór. Byliśmy z powrotem już o 21, ale za to poznałam kolejne miejsce, tak blisko mojego nowego domu.

A tak z innej beczki - wiecie może jak pozbyć się żywicy z ubrań? Pobrudziłam sobie spodnie ;(

5 komentarzy:

  1. Żywica :o "niemiła" pamiątka z wielu wycieczek

    OdpowiedzUsuń
  2. Pilka to lopta. Grac w pilke to hrat loptu (t w hrat jest miekkie- czyta sie hrać loptu).
    Powodzenia w nauce slowackiego-ja uwielbiam ten jezyk.
    Pozdrawiam

    Paskuda:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki! Nie mam pojęcia jak się to pisze, bo ciągle tylko słyszę słowacki ;) i oczywiście go spolszczam...

      Usuń
    2. To pozwole sobie na jeszcze jeden komentarz....Uwazaj na slowo "szukaj"-po slowacku znaczy ono "piep...." (i nie chodzi tu o doprawianie jedzenia), wiec lepiej go unikac. "Potrzebuje" jest prawie tak samo "potrebujem":)

      Sorry, ale od paru dni czytam Twoj slowacki cykl i juz nie moglam sie powstrzymac by sie nie powymadrzac...
      Paskuda

      Usuń
    3. Bardzo mi miło, że czytasz :) i wcale mi nie przeszkadza (a wręcz przeciwnie!), że dajesz mi takie cenne rady.

      Właśnie dzisiaj chłopcy mi tłumaczyli jak jest "szukać" po słowacku i co to oznacza w ich języku. Było przy tym trochę śmiechów, bo pokazywali mi wszystko na migi ;D

      Jeszcze raz, wielkie dzięki!

      Usuń