wtorek, 31 lipca 2012

Koniec lipcowego szaleństwa z hiszpańskim

Tak, niestety! Dzisiaj skończyłam wakacyjny kurs na poziomie B1 (cały pierwszy semestr w miesiąc). Jestem ogromnie zadowolona, że wzięłam w nim udział! To był pierwszy sprawdzian moich umiejętności językowych, bo wcześniej (od listopada) uczyłam się sama z książek i programów. Postanowiłam, że spróbuję na tym właśnie poziomie i się nie zawiodłam! Nie odbiegałam wiedzą od reszty uczestniczek, a nawet (z czego jestem ogromnie zadowolona) na mojej karcie słuchacza znalazły się dwie oceny "wybitne" (rozumienie ze słuchu i zasób słownictwa), a reszta to "bardzo dobre". Przed rozpoczęciem bałam się, że będę miała ogromny problem z mówieniem i zrozumieniem materiału, ale okazało się, że jest to kurs na mój poziom (uczyli nas dokładnie tego, z czym miałam problem).

Oczywiście przerobiłyśmy dopiero pół książki (Prisma B1), ale resztę zwyczajowo nadrobię sama. Według standardów Empiku przerobiłam cztery semestry sama w 7 miesięcy, teraz kolejny semestr w miesiąc. Bardzo chcę zdać DELE w listopadzie, zatem mam do zrobienia jeszcze jeden semestr nauki, co bardzo chciałabym ogarnąć w sierpniu. We wrześniu i październiku skupiłabym się na przygotowaniu pod egzamin (tak jak robiłam z niemieckim w zeszłym roku), chciałabym również znaleźć nauczycielkę na te dwa miesiące (żeby poćwiczyć mówienie i żeby ktoś sprawdzał mi prace).

Zastanawiam się z jakich materiałów korzystać - mam Intensywny kurs wyd. Edgard, często polecane jest Supermemo, chciałabym zestaw książek przygotowujących do matury z hiszpańskiego (coś jak to dla niemieckiego). Wprawdzie mam już "Zdam maturę", ale szukam czegoś z większą ilością typowych zadań maturalnych. Nie ma problemów ze znalezieniem takich materiałów do angielskiego czy niemieckiego, ale z hiszpańskim nie jest tak łatwo. Dlatego poszukuję również książek typowo pod DELE i tutaj oczywiście jest więcej, ale są też droższe (bo to zagraniczne wydawnictwa). Na te pozycje zwróciłam uwagę (ale jeszcze nie wiem czy są dobre):

Aktualnie zbieram fundusze na to całe przedsięwzięcie i pod koniec sierpnia wybiorę się na polowanie "tej jedynej", a może nawet paru ;).

niedziela, 29 lipca 2012

Języki online

Jest mnóstwo przeróżnych platform do nauki języków, każda reklamuje się jako "ta najlepsza". Szczerze mówiąc ja w większości znajduję więcej wad niż zalet, ale o tym zaraz i bardziej ukierunkowanie.

Platforma do nauki sporej ilości języków, ale w rzeczywistości najłatwiej jest oczywiście przy nauce angielskiego. Teoretycznie sami się uczymy i pomagamy w nauce innym. Materiał jest przygotowany przez autorów strony na poziomach A1-B2, czyli od całkowitych podstaw do samodzielności językowej. Każda lekcja składa się z części: słownictwo, dialog, pisanie, rozmowa, powtórka to elementy darmowe, nagranie wymowy, materiały do wydrukowania i podcast są płatne. Część pisemną sprawdza nam native'a danego języka, a podczas rozmowy mamy z kimś pogadać (jednak można ominąć tą część i zaliczyć lekcje). Za wszystko dostajemy jeżyny (ale nie mam pojęcia do czego się je wykorzystuje...). Po jakimś czasie serwis strasznie nudzi i odechciewa się dalszej nauki, minusem jest również brak powtórek narzuconych przez system.

Kolejna platforma na której uczymy się i pomagamy innym, jednak żeby mieć darmowy dostęp do kursów trzeba zebrać odpowiednią ilość punktów - można je dostać za pomoc innym w nauce. Tutaj też mamy możliwość nauki dużej ilości języków, ale z reguły trzeba znać angielski. Każda lekcja jest podzielona na moduły, za które trzeba "zapłacić" punktami. Według mnie nie jest to idealny serwis i sporo mu brakuje (zwłaszcza jeśli ktoś chce nauczyć się pierwszego języka obcego).

Strona do nauki słówek zarówno poprzez gotowe zestawy jak i własne listy. Największy plus - bezpłatny i polski serwis. Mnóstwo języków do nauki. Ja jednak nie wytrzymałam za długo z tym serwisem.

Niesprawdzone przeze mnie:


Szczerze mówiąc nie przepadam za serwisami do nauki języków. Dość trudno wtedy skupić się na nauce, zazwyczaj jest to płatne (i to nie mało) i mało ambitne. Może kiedyś znajdę idealny serwis, ale jak na razie wolę książki, płyty i programy multimedialne.



piątek, 27 lipca 2012

Znalazłam pracę!

Muszę się pochwalić! Wczoraj podpisałam kolejną umowę i znalazłam kolejną pracę. Pierwsze cv wysłałam 28 czerwca, ostatnie 20 lipca (więc jeszcze ktoś może dzwonić). Najłatwiej to wszystko przedstawić w liczbach:

Statystyki:
28 - dni szukałam pracy
18 - CV wysłałam
5 - telefonów otrzymałam
3 - prac przyjęłam
- pracę ja odrzuciłam
1 - raz mnie odrzucono

Korepetycje:
4980 - minut przepracowałam
83 - godziny przepracowałam
8 - uczniów miałam

Aktualnie udzielam korepetycji (w wakacje tylko jeden uczeń niestety), przeprowadzam inwentaryzację i dostarczam mieszkańcom tygodnik "Twoje Zagłębie". W lipcu wieczory 5 dni w tygodniu mam zajęte hiszpańskim, ale już się zastanawiam co będę robić w sierpniu. Mam kilka możliwości (a zapewne wkrótce znajdę więcej):

1.Kształcić się we własnym zakresie
Mogę się intensywnie zabrać za zaczęte szkolenia, pouczyć się hiszpańskiego z samouczków, skupić się na czytaniu interesujących książek czy nadal poszukiwać pracy.

2. Zainwestować w kurs konwersacyjny bądź korepetycje
Równie dobrze mogę chodzić na kurs przez dwa tygodnie do Empiku lub poszukać własnego korepetytora, który pomógłby mi przygotować się do DELE (to chyba najlepszy pomysł).

3. Skupić się na wolontariacie
Jak na razie to jedynie szukałam w internecie ogłoszeń, ale chyba warto zadzwonić do fundacji i popytać czy  kogoś nie potrzebują choćby na miesiąc.

4. Leniuchować
To raczej nie jest opcja dla mnie gdyż zwariuję z nudów a nie odpocznę, ale zawsze wchodzi w grę.

Im dłużej nad tym myślę to przekonuję się do połączenia wszystkich punktów, tzn: intensywnie wziąć się za szkolenia, znaleźć korepetytora i skupić się na wolontariacie. Wtedy będę spokojna: poszerzę kwalifikację, przygotuję się do egzaminu i będę miała wypełniony czas. Mam jeszcze trochę czasu na wymyślenie czego tak naprawdę chcę ;)

środa, 25 lipca 2012

Praca w wakacje?

Większość moich znajomych szuka zarobku w wakacje i wbrew pozorom nie jest to takie proste. Główne źródło utrzymania w roku szkolnym (czytaj: korepetycje) już nie jest tak dochodowe z uwagi na małą ilość klientów. Z drugiej strony mało kto chce być przyjętym na pełny etat, poza tym mało który pracodawca chce przyjmować maturzystę na pełny etat i umowę o pracę. W takim wypadku zostają prace dorywcze. I znowu - kto w tym wieku chce rozdawać ulotki? Tylko ci najbardziej potrzebujący. Wiele osób pracuje na umowy zlecenia w supermarketach - tam zawsze jest dużo do roboty: na kasie, przy wykładaniu towaru, przy załadunku i rozładunku, przy inwentaryzacji, przy stoisku z mięsem, itd... Wprawdzie jest to praca fizyczna i często bardzo męcząca (zwłaszcza dla kręgosłupa) to można sobie dorobić co jakiś czas. Kolejna rzecz to pomoc przy różnorodnych imprezach kulturalnych - koncerty, kabarety, wyścigi, filmy pod chmurką; właśnie tam potrzeba takich młodych zapaleńców na zlecenie. 

Ale gdzie szukać?
W internecie! Najlepiej rozesłać CV do agencji pracy tymczasowej, bo to zazwyczaj przez pośredników tego typu znajdujemy pracę dorywczą. Przykładem może być Randstad, Manpower, LeasingTeam, ITC Grupa, Job-Impulse, OTTO i mnóstwo innych. Agencje mają również swoje biura - dobrze jest się przejść, porozmawiać z panią za biurkiem, powiedzieć jaka praca nas interesuje, zostawić swoje CV. Jak już dana agencja nas "wypróbuje" to potem sami będą dzwonić i pytać czy jest się zainteresowanym taką a taką pracą. Często jest tak, że pierwsze 2-4 razy są mniej płatne niż kolejne, czyli np. jak po raz 5 pójdziemy na inwentaryzację z tej samej agencji to zapłacą nam więcej za tą samą pracę. 

Na co uważać?
Na wszelkie oferty, z nazwą "PRACA DLA STUDENTA", "BEZ DOŚWIADCZENIA", "DLA STUDENTÓW ZAOCZNYCH", "DLA MATURZYSTÓW". Wszystko zazwyczaj pisane Caps Lockiem, w ofercie podane są przyszłe zarobki (od 1500-3000 + premie!) i zaznaczone jest, że "to nie telemarketing!", do tego oferują sporo wakatów (od 5 do nawet 20). Takie "nabory" prowadzone są przez firmy, o których nie ma nic w internecie (opisują się jako młoda, rozwijająca się firma z zakresu marketingu, reklamy, PR). Naprawdę nie warto nawet czytać takich ogłoszeń, bo po dotarciu na "rozmowę kwalifikacyjną" okazuję się, że praca będzie zupełnie inaczej wyglądała niż jest to opisane w ogłoszeniu. 

Oczywiście znalezienie pracy na etat wygląda zapewne inaczej, ale według mnie praca dorywcza na zlecenie jest najlepszą formą zarobku dla maturzystów-przyszłych-studentów w te najdłuższe wakacje w życiu - w końcu trzeba też odpocząć!

poniedziałek, 23 lipca 2012

Wakacyjne kursy językowe

Zarówno podczas tych jak i poprzednich wakacji chodzę na wakacyjny kurs językowy. W moim przypadku wybór padł na Empik School ze względu na największą możliwość utworzenia grupy. W zeszłym roku byłam również w Profi Lingua, ale dowiedziałam się, że kurs raczej się nie odbędzie. Może w innych miastach wygląda to inaczej, u mnie niestety jest problem ze znalezieniem 4 osób na podobnym poziomie chcących się uczyć w wakacje. W zeszłym roku chodziłam w sierpniu na niemiecki, w tym roku w lipcu na hiszpański. Zarówno wtedy jak i teraz zajęcia bardzo mi się podobają, nie mam problemu z motywacją, żeby się zebrać i pójść na lekcje. Chodzę 5 dni w tygodniu od 18.30-20.55, łącznie jest to 60 godzin lekcyjnych za 599zł. Jestem zadowolona z poziomu, w mojej grupie (wtedy i teraz) są 4 osoby, lektorka ma czas na zajęcie się każdym z osobna. Wprawdzie nie są to konwersacje, ale dużo czasu spędzamy na mówieniu. Podczas kursu trzeba napisać dwa testy - w połowie i pod koniec. Przez ten miesiąc nauki realizuje się tą samą porcję materiału co normalnie przez cały semestr, przerabiamy pół książki.

W zeszłym roku kurs bardzo pomógł mi w przyzwyczajeniu się do mówienia i w płynnym wypowiadaniu się, a nie tylko na odpowiadaniu zdawkowo na pytania, dzięki niemu nie miałam problemu w listopadzie na części ustnej ZD. W tym roku wydaje mi się, że mówimy jeszcze więcej i przez to nie realizujemy tak szybko materiały z książki. To, jak wyglądają zajęcia zależy w dużej mierze od lektorki - nigdy jeszcze nie trafiłam na złą nauczycielkę.

Według mnie wakacyjny kurs językowy to świetny sposób na lato w mieście, wprawdzie trzeba wydać trochę oszczędności, ale jest na co zbierać. Może się wydawać, że nauka w wakacje to sprawa jedynie kujonów, ale taki kurs to również świetna okazja do poznania zmotywowanych ludzi (głównie młodych), pogadania, a przy okazji można się dowiedzieć czegoś nowego. Tak jak w ciągu roku szkolnego zdecydowanie preferuję naukę samodzielną, bądź w formie korepetycji jeden-na-jeden to w wakacje moim jedynym wyborem jest kurs. Dzięki niemu można świeżo spojrzeć na własne umiejętności, uzyskać opinię innej osoby na temat własnej wiedzy, sprawdzić się i przede wszystkim miło spędzić czas.

sobota, 21 lipca 2012

Pierwszoroczniacy jadą na obozy

Kolejna ciekawa rzecz związana ze studiami - obóz adaptacyjny dla studentów I roku (głównie, bo podobno zaprawieni w bojach też czasem jeżdżą). Impreza nazywa się Campus Akademicki - jest to tydzień na przełomie sierpnia i września spędzony w Solinie (Bieszczady), całość kosztuje tylko 545 zł (w cenie jest wyżywienie, pokój, warsztaty, szkolenia, koncerty, kabarety) + koszty dojazdu. Z niektórych miast dostępny jest dojazd zorganizowany, z innych trzeba dojeżdżać na własną rękę. 

Istotę wyjazdu najlepiej oddaje tekst zamieszczony na oficjalnej stronie:


Dlaczego warto wziąć w nim udział

ocampusie03_.jpg
Jest kilka powodów, dla których warto wziąć udział w Campusie Akademickim - Solina:
  1. Dużo wcześniej dowiesz się wszystkich rzeczy, o które później wszyscy pytają w sekretariatach i na korytarzach.
  2. Poznasz strukturę swojej uczelni i będziesz wiedzieć, do kogo zwrócić się w razie kłopotów.
  3. Nauczysz się, jak opanować stres przed egzaminami i jak skuteczniej uczyć się do sesji.
  4. Będziesz wiedzieć, do kogo należy skierować podanie o akademik, do kogo o przedłużenie sesji, a do kogo o stypendium.
  5. Uzyskasz odpowiedzi na wszystkie inne pytania, które Cię nurtują, a które nie bardzo wiesz komu powinienieś zadać.
  6. Ale przede wszystkim, poznasz wielu znajomych, z którymi łatwiej będzie zacząć studia i spędzisz naprawdę niezapomniany tydzień. 

Co będzie się działo na Campusie:


Każdy dzień Campusu wypełniony jest warsztatami, szkoleniami, zawodami sportowymi i spotkaniami uczelnianymi, w których udział wprawdzie jest nieobowiązkowy, jednak jak najbardyiej zalecany. Każdy wieczór na Campusie to oczywiście Integracja - przez duże "I", czyli: koncerty, imprezy, występy kabaretów, impreza w pianie, ognisko.

W trakcie trwania obozu uczestnicy będą mogli korzystać ze wszystkich obiektów ośrodka m.in.:
  • kryty basen (25 m - dostępny bezpłatnie),
  • hala sportowa z całym dostępnym zapleczem sportowym,
  • kort tenisowy /asfaltowy/
  • siłownia,
  • sauna,
  • boiska do siatkówki, koszykówki, piłki nożnej,
  • kręgielnia,
  • klub bilardowy,
  • przystań żeglarską,
  • wypożyczalnię sprzętu wodnego (żaglówki, łódki, kajaki, rowerki wodne),
  • kąpielisko,
  • sala kinowa (250 miejsc z profesjonalnym nagłośnieniem),
  • biblioteka z czytelnią,
  • sale wykładowe,
  • dwie kawiarnie,
  • namiot estradowy (ulokowany w centrum ośrodka - 300m powierzchni),
  • sklep spożywczy,
  • kiosk z artykułami przemysłowymi (kartki i znaczki pocztowe),
  • miejsce na ognisko.

Myślę, że warto zajrzeć na tą stronę i zainteresować się wyjazdem również po to, żeby zapoznać się z tym całym studiowaniem. Ciekawą sprawą są zajęcia organizowane przez konkretne uczelnie dla swoich przyszłych studentów. Żadne zajęcia nie są obowiązkowe, ale według mnie i tak warto w nich uczestniczyć. Sama mam zamiar się wybrać, więc pewnie jeszcze o tym kiedyś wspomnę ;).

czwartek, 19 lipca 2012

Szkolenia czas zacząć!

Biorąc pod uwagę fakt ogromnie długich wakacji pomaturalnych stwierdziłam, że nie ma co tego czasu przeleżeć w słoneczku tylko trzeba brać się do roboty! W ten sposób po intensywnych poszukiwaniach w internecie znalazłam kilka ciekawych szkoleń:

EuroKobieta (klik!)
Szkolenie z zakresu podstawowych umiejętności informatycznych. Niewątpliwie warto! Choćby po to, aby udowodnić potencjalnemu pracodawcy, że potrafi się obsłużyć Excela. Ale od początku. Szkolenie przeznaczone jest dla wszystkich kobiet. Obejmuje 14 różnych przedmiotów z czego są trzy obowiązkowe (obsługa Worda, Excela, Power Pointa) i trzeba zrobić przynajmniej 2 dodatkowe, aby otrzymać certyfikat. Każdy zakończony przedmiot pojawi się na dyplomie. Szkolenie jest całkowicie bezpłatne, w całości finansowane ze środków UE. Jedyny haczyk to czas - szkolenie trzeba ukończyć w 3 miesiące. Przez ten czas można zrobić tylko minimum (5 przedmiotów), ale można również przerobić całość - wszystko zależy od potrzeb i możliwości uczestniczki. Po zakończeniu szkolenia dostajemy certyfikat z UE oraz dyplom po polsku. Na szkoleniu zdarzają się rzeczy infantylne, ale również takie przy których trzeba przysiąść i pomyśleć. Aby zaliczyć przedmiot trzeba zdać test końcowy (test wyboru) na minimum 50%, do dyspozycji mamy trzy podejścia.

Akademia PARP (klik!)
Również polecam, ale bardziej ze względu na własne potrzeby niż pod kątem patrzenia na wpis do CV. Dlaczego? Otóż są to szkolenia przygotowane dla osób posiadających lub mających zamiar otworzyć własną firmę. Dlatego znajdziemy tutaj głównie materiał pomagający nam zrozumieć jak działa przedsiębiorstwo. Szkolenia są dla prawie wszystkich (trzeba mieć lub chcieć mieć firmę), całkowicie bezpłatne jednakże certyfikaty wydawane są jedynie dla osób, które już mają własne przedsiębiorstwo (cała reszta może je sobie co najwyżej wydrukować). Jeśli ktoś szuka (tak jak ja) szkolenia pod kątem samorozwoju to radzę raczej się skupić na tych z zakresu "umiejętności menedżerskich i osobistych" i "marketing i sprzedaż". W całości Akademia oferuje 34 szkolenia internetowe oraz kilka gier rozwijających umiejętności. Wszystko oczywiście bezpłatne.

NBPortal (klik!)
Bezpłatne szkolenia internetowe z zakresu ekonomii. Dostępne dla wszystkich. Certyfikaty wysyłają wszystkim uczestnikom. Kursy są na dobrym poziomie, świetne dla osób nieobeznanych w świecie pieniądza. Polecam zagłębić się nie tylko w kursy, ale przejrzeć również resztę portalu, bo naprawdę warto.

Dodatkowo zainteresowałam się kursem języka angielskiego biznesowego w Bielsku-Białej. Całość jest darmowa, fundowana przez UE i kończy się egzaminem TOEIC. Bardzo mam ochotę wziąć udział w czymś takim, mimo że to kawałek do przejechania. Najbliższa edycja to niestety dopiero 2013 rok.

Kolejne szkolenie również dotyczy języków - kurs AIESEC w Katowicach prowadzony przez native'ów danego języka. Najbardziej interesowałby mnie niemiecki bądź hiszpański. Całość kosztuje 100 zł, trwa 4 tygodnie i odbywa się na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach. Najbliższa edycja ma się odbyć już w październiku, trzeba czekać.

Wciąż szukam kolejnych okazji!


niedziela, 15 lipca 2012

Kiedy to wszystko się zaczęło...

Od października podejmuję się realizacji planu dla wielu osób niemożliwego - studiowanie na dwóch kierunkach dziennie od pierwszego roku. Tak, tak, wiem co sobie myślicie - że oszalałam, że nie wiem co robię, że na pewno zrezygnuję, albo że nie zaliczę nawet pierwszego semestru. Jeśli rzeczywiście mi się nie uda tego ciągnąć - szkoda, biorę się tylko za inżynierię. Ale jednak po cichu mam nadzieję, że dam radę i sobie poradzę.

Najbardziej obawiam się braku wyrozumiałości i zrozumienia ze strony wykładowców. Z tego powodu już od pierwszego roku mam zamiar starać się o ITS albo chociaż o IOS. Dzięki temu nie powinnam mieć takim problemów z byciem w dwóch miejscach równocześnie.

Ale nie ma co się martwić na zapas. Przede mną jeszcze 2,5 miesiąca wakacji, pytanie co ja chce z tym zrobić? Przede wszystkim aktywnie poszukuję pracy (infopraca.pl, pracuj.pl, praca.pl), w lipcu chodzę na kurs hiszpańskiego do Empiku, zainteresowałam się wolontariatem (mam zamiar podzwonić po domach dziecka i fundacjach) oraz biorę się za wszelkie dostępne szkolenia. O wszystkim mam zamiar napisać wkrótce.

Może rzeczywiście oszalałam? Tego nie wiem, ale jestem przekonana, że tego właśnie chcę!