czwartek, 30 sierpnia 2012

Przepis na czekoladową kawę z lodami. Pyszne!

Odchudzanie swoją drogą, ale człowiek nie może się przecież zagłodzić. W związku z moimi niedawnymi imieninami dostałam dwie duże czekolady i postanowiłam coś z nimi zrobić. Metodą prób i błędów wyszedł mi dosłownie obłędnie przepyszny napój kawowo-podobny.

Składniki:
  • 6-8 małych kostek mlecznej czekolady (np. Milka albo Wedel)
  • 50-100 ml mleka
  • łyżeczka kawy (polecam Nescafe Sensazione Creme)
  • lody śmietankowe
Zagotować wodę. W małym rondelku roztopić czekoladę (można na odrobinie masła). Do dużego kubka (albo szklanki) wlać mleko (tak, żeby zajęło ok. 1/3 kubka). Po roztopieniu czekolady przelać mleko do rondla i mieszać, aż do uzyskania gładkiej konsystencji bez grudek. Do kubka wsypać kawę i zalać wodą do 1/3 wysokości kubka. Po połączeniu czekolady z mlekiem, przelać to wszystko do kubka. W tym momencie powinno zostać w kubku miejsce na lody, przed ich włożeniem trzeba pomieszać zawartość. Lody dodać według uznania, ja nakładam 2 łyżki stołowe - wtedy napój jest przyjemnie chłodny i śmietankowo-czekoladowy. 

Najlepiej zacząć konsumpcję gdy lody już trochę się rozpuszczą, warto też pomieszać całość od czasu do czasu. Smak jest czekoladowo-kawowo-śmietankowy, pewnie dobry efekt byłby również z lodami orzechowymi czy waniliowymi, ale tego jeszcze nie sprawdzałam ;)

Jutro wczesnym rankiem wyjeżdżam na w pełni zasłużony 6 dniowy urlop w Bieszczady. Mam nadzieję, że odpocznę i zapomnę, że po powrocie będę musiała wydać majątek na OC moich czterech kółek. Nie zabieram laptopa, więc pewnie w przyszły piątek zobaczę w Anki i Profesorach setki zaległych słówek, ale co tam ;) Jak ja nie dam rady to kto da? ;))

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

3 Rajd Dąbrowy Górniczej

Byłam wczoraj na 3 Rajdzie Samochodowym w Dąbrowie Górniczej. Akurat dostałam zaproszenie żeby nakręcić przejazdy uczestników, więc nie zastanawiając się długo zgodziłam się od razu. 
Gdy tylko dotarłam na miejsce wczoraj wczesnym rankiem (czytaj: 8.30) zaczęło lać, wiać i być bardzo nieciekawie. Oczywiście męska część załogi bardzo się ucieszyła, "bo będzie niebezpiecznie". No ale dobra... Odebrałam plakietkę (tym razem zielona z napisem media) i czekałam 3 godziny na rozpoczęcie imprezy. W tym czasie zapoznawaliśmy się całą ekipą z trasą (gdzie start, meta, ile samochodów itd). Oczywiście zaraz przed samym startem zmieniły się wszystkie dotychczasowe ustalenia i okazało się, że pierwsza część jest na terenie Expo Silesia. Poczekaliśmy aż uczestnicy przejadą pod urząd miejski i akurat wtedy przestało padać! I bardzo dobrze bo nie wyobrażam sobie kręcenia w deszczu... Każdy uczestnik przejeżdżał trasę 3 razy, więc ja sama zebrałam trochę materiału, chłopaki też mieli niemało. Widzów nawet trochę przyszło, zwłaszcza po tym, jak przestało padać. Głównie byli to ojcowie z synami, baardzo mało pań. Nie było wypadków, kraks, ani nic tak bardzo ekscytującego. Kierowca subaru przede wszystkim chciał się popisać, ciekawie jechał również polonez. Mimo wszystko myślę, że opłacało się wystać swoje i kamerować do upadłego. 
Zmontowany filmik już wkrótce do obejrzenia na Youtube, niestety to ostatni rajd w tym sezonie. Za to już 15 września w Warszawie odbędzie się Verva Street Racing - okazja do pooglądania super aut! Bardzo możliwe, że się na to wybiorę ;)

sobota, 25 sierpnia 2012

Tauron Nowa Muzyka 2012

Jako, że jednym z moich celów jest bycie wolontariuszem to zaczęłam się interesować wszelkimi imprezami masowymi organizowanymi w moim regionie. Na Tour de Pologne się spóźniłam, parę koncertów również przegapiłam (Off! ;(  niestety...), ale za to na festiwal Tauronu się załapałam! Na początku sierpnia wysłałam maila do koordynatorki wolontariuszy, po czym wypełniłam formularz i czekałam. W końcu dostałam się na stanowisko garderoby. W teorii powinnam obsługiwać artystów na backstage'u i właśnie z takim pojęciem pojawiłam się na spotkaniu organizacyjnym. Podpisałam umowę, dostałam opaskę i dowiedziałam się, że pracę z artystami zaczynam w piątek rano. Nie byłam zbyt zadowolona z powodu godziny, bo musiałam komuś przekazać roznoszenie gazet, ale dałam radę. Gdy przyjechałam na miejsce okazało się, że dziewczyny z mojej grupy "ogarniają backstage" co oznaczało po prostu sprzątanie. Później siedziałyśmy parę godzin na trawce pod parasolami i czekałyśmy aż ktoś wreszcie się nami zainteresuje. Wieczorem okazało się, że tak naprawdę nie jesteśmy do niczego potrzebne i możemy robić co chcemy. Wszystkie miałyśmy dwie opaski - wolontariat i backstage, co oznaczało, że mogłyśmy się dostać niemalże wszędzie bez problemu. Troszkę później zostałam przydzielona do pomocy na bramie od backstage'u. Krótko mówiąc sprawdzałam czy wchodzący są na liście, a koleżanka zapinała im opaski. Po godzinie 21 miałam wolne. Dostałyśmy koszulki ("I'm a volunteer! How can I help you?"), w rozmiarach M-XL... Krótko mówiąc eMka sięgała mi do kolan ;). Dostałyśmy też wodę i talony na jedzenie, dziewczyny spały za darmo na polu.

Drugiego dnia zgłosiłam się na 16.00 w moim punkcie pracy. Już na starcie okazało się, że jest wielkie zamieszanie i zamiast mnie ktoś inny był wpisany na to stanowisko, ale jakoś się wszystko odkręciło. Za to nie minęło 10 minut jak przyjechał pan i chciał wejść. Pech chciał, że nie było żadnych opasek. Biedny czekał 1,5 godziny aż przyjedzie szef, otworzy biuro i przyniosą opaski. Masakra po prostu. Ale później już raczej były luzy, rzadko ktokolwiek do nas przychodził raczej wjeżdżały tylko merce z gwiazdami w tą i z powrotem. Ostatnią godzinę było tak zimno, że myślałam że zamarznę. Nie mogłyśmy wyjść z backstage'u ani przynieść sobie ciuchów na zmianę... Ogólnie największą zaletą pracy w tym miejscu jest... możliwość korzystania z toalety dla artystów! Naprawdę! W porównaniu z toi-toiami dla zwykłych śmiertelników, toalety dla vipów wyglądają jak pomieszczenia w normalnym budynku... Z klimatyzacją na dodatek!

Miałam robić co innego niż robiłam, ale jestem zadowolona z tych dwóch dni. Nauczyłam się trochę o organizacji takich imprez. Dowiedziałam się jak to wszystko wygląda z drugiej strony. Nie żałuję, ale nie wiem czy poszłabym drugi raz na Tauron. Według mnie troszkę to jest zbyt mało zorganizowane. Od 9 do 15 można wejść na cały teren na tylko jedną opaskę, potem zamykają wszystko a opasek brakuje... W przyszłym roku wolałabym pomagać przy innej imprezie... Ale rok się jeszcze nie skończył więc może załapię się na coś jeszcze ;)

środa, 22 sierpnia 2012

Słowo o organizacji

Jak być zorganizowanym? Trzeba zacząć! Potem to już samo jakoś leci... Sama używam paru(nastu) różnych sposobów.

Microsoft Outlook
Używam go jako kalendarz i do zadań. Jest ciągle otwarty na moim laptopie, zazwyczaj na zadaniach w widoku "Lista zadań do wykonania", bo wtedy widzę też nadchodzące terminy kalendarza. Bardzo przydatne są kategorie, sama mam ich... trochę, ale na bieżąco się zmieniają. Obecne to: deutsch, english, espanol, praca, rozrywka, studia, ważne, zdrowie. Wcześniej miałam też np. matma, polski, klasówki, rosyjski itp. Od października mam zamiar dodać PŚ i UŚ, w listopadzie usunę espanol. Kategorie zaznaczam zarówno na zadaniach jak i w kalendarzu. Dlatego gdy widzę, że coś mam strasznie czerwono to np. muszę oddać książki do biblioteki, zapłacić OC, zrobić przegląd. Tworzę wydarzenia i zadania cykliczne, np. co tydzień w piątek mam wydarzenie "Gazety!" od 9-13 w kategorii praca. Codziennie pojawia się nowe zadanie "English C1 Destination" w kategorii english. Program oferuje dużo różnych kombinacji i jestem z niego bardzo zadowolona.

Kalendarz na biurku

Kupiony w Empiku świetnie się sprawdza na co dzień. Jak widać na zdjęciu jest rozpisany cały miesiąc i do tego mamy miesiąc poprzedni i następny. Co go wyróżnia to dodatkowe karteczki w dwóch rozmiarach. Idealne do zrobienia szybkiej notatki. Całość nie zajmuje dużo miejsca, po skończeniu miesiąca kartka leci do kosza i kolejny miesiąc jest czysty ;)



Kalendarz osobisty - 2planer

Kupiłam go na Allegro, szukałam poręcznego organizatora i właśnie na coś takiego trafiłam. 2planer jest w skórzanej okładce, w środku kartka jest przecięta i jak widać na zdjęciu powyżej jest organizer a na dole normalny kalendarz. Używam go na co dzień, staram się mieć go (prawie) zawsze przy sobie. Raczej notuję w nim notatki ze spotkań, informacje dotyczące korepetycji, nadchodzące sprawdziany, ważne terminy. Nie zapisuję w nim zadań.

Kalendarz w telefonie
bo zawsze mam go przy sobie! Gdy coś jest naprawdę ważne lub dopiero co wpadnie mi do głowy - telefon. Nie ma lepszego sposobu. W moim przypadku jest to HTC, nadchodzące pozycje kalendarza wyświetlane są na ekranie głównym - wielka pomoc!

Dodatkowo
tablica magnetyczna suchościeralna wisi nad biurkiem, mam pełną szufladę karteczek post-it, 8 segregatorów, a na stoliku przy łóżku stoi kolejny kalendarz (obklejony karteczkami) - żeby od razu po przebudzeniu wiedzieć co się dzieje ;), na stoliku (i na biurku również, a także w torebce) leży też notatnik z długopisem przygotowane na nagłe potrzeby. W portfelu zawsze mam parę czystych karteczek i ołówek z ikei "w razie czego", w samochodzie jeździ ze mną długopis i notatnik... Jednym słowem mam tego mnóstwo ;)

czwartek, 16 sierpnia 2012

Cel: DELE B1

Mam wielką chęć zdawać DELE B1 w listopadzie, jest to dla mnie taki kamień milowy w przypadku nauki języków. Już parę lat temu doszłam do wniosku, że będę zdawać egzaminy z języków na poziomie B1 i C1. Dlaczego? Właściwie na poziomie B1 trzeba znać już niemalże każde zagadnienie gramatycznie (nie dokładnie, ale wszystkie najważniejsze rzeczy trzeba znać) dodatkowo wtedy można się porozumieć w podstawowych sytuacjach: sklep, telefon, muzeum, restauracja itd. Poziom C1 to już bezproblemowa komunikacja, czytanie książek, oglądanie filmów itd. Chciałam mieć dwa progi, bo jest to swego rodzaju motywator, że już się zbliżam do egzaminu i nawet jeśli po nim musiałabym zawiesić naukę na jakiś czas to "mam na to papier".

Mam zamiar zdawać w Instytucie Cervantesa w Krakowie 9-10 listopada, wprawdzie jest również możliwość zdawania w Katowicach, ale egzamin będzie dla mnie dodatkową wymówką na pobyt w Krakowie i odwiedzenie znajomych. W związku z tym, że zostało mi jakieś 2,5 miesiąca na przygotowanie to właśnie dzisiaj przyszły do mnie zamówione książki.
  1. Aprende gramatica y vocabulario 3
  2. Preparacion al Diploma de Espanol Nivel Inicial B1 + clave
  3. El cronometro. Manual de preparacion del DELE Inicial
  4. Las Preposiciones
  5. El Subjuntivo 1 Nivel intermedio
  6. Practica tu espanol. Las expresiones coloquiales
Pierwsza książka to swoista powtórka z gramatyki i słownictwa. Obecnie przerabiam rozdziały "vocabulario", a we wrześniu zabieram się za "gramatica". Druga i trzecia to zestaw testów, w "El cronometro" materiał podzielony jest na 30 sesji + test próbny, mamy do tego 2CD i oczywiście klucz odpowiedzi. W trzeciej mamy 8 egzaminów, razem 40 "prób", do tego dołączone jest CD a klucz znajduje się w osobnej książeczce. Numer 4 i 5 to konkretne zagadnienia gramatyczne, które u mnie leżą i kwiczą. "Las Preposiciones" jest podzielone na 3 poziomy, więc pewnie będę z niej jeszcze długo korzystać. "El Subjuntivo" jest w całości na poziomie drugim, obejmuje wszystko co trzeba wiedzieć na B1 i B2. Ostatnia pozycja jest niepozorna, ale wiele w niej wiedzy! Kupiłam, bo na egzaminach hiszpańskich jest mnóstwo wyrażeń potocznych, powiedzonek, przysłów itd. Książka jest podzielona na 10 rozdziałów (uczucia, praca, pieniądze, zdrowie, towarzystwo, aktywność, uczucia, charakter, szkoła, reakcje).

Co i kiedy?
Aktualnie przerabiam Aprende, mam zamiar skończyć pod koniec września całość. Od 27 sierpnia do końca września będę robić też Cronometro. Również we wrześniu mam zamiar zrobić Expresiones coloquiales. Na październik zostawiam Preparacion al DELE i Preposiciones. Żeby zabrać się za Subjuntivo najpierw muszę go porządnie wyćwiczyć (chodzi mi o końcówki w czasach... masakra!). Od września mam zamiar również mieć jakąś godzinkę tygodniowo na poćwiczenie ustnego, no i ktoś musi mi sprawdzić moje wypracowania ;). Także... mam co robić!

niedziela, 12 sierpnia 2012

Cel sierpniowy

Zgodnie z obmyślanym parę dni temu planem działania umieszczam cel sierpniowy:

1. Angielski:
  • Destination C1&C2: 22 rozdziały 
  • The Changing World: dokończyć 
  • Testy B2-C1: 55 zadań 
  • Profesor Henry: 350 słówek 
2. Hiszpański:
  • Uso de la gramatica espanola intermedio: całość 
  • Tiempo para practicar el Indicativo y el Subjuntivo: 4 pierwsze rozdziały 
  • Aprende gramatica y vocabulario: rozdziały leksykalne 
  • Testy A2-B1: dokończyć 
  • Profesor Pedro: 500 słówek 
3. Niemiecki:
  • Niemiecki dla średniozaawansowanych B1-B2: dokończyć 
  • Aspekte B2: opanować 2 pierwsze rozdziały 
  • Zadania maturalne (PWN): czytanie i słuchanie poziom rozszerzony 
  • Profesor Klaus: 350 słówek 
4. Szkolenia:
  • Eurokobieta: 7 szkoleń (dokończyć) 
  • Akademia PARP: 1 szkolenie 
  • UŚ chemia kurs wyrównawczy: całość 
  • Coursera 
5. Inne: 
  • Don Kichot: dokończyć 
  • 4 filmy po hiszpańsku 
  • 30 day shred (lvl 1 - 3)

piątek, 10 sierpnia 2012

10 zasad dla roznosicieli gazet


Z pozoru praca roznosiciela to najprostsza rzecz pod słońcem - dostajesz gazetki i wrzucasz do skrzynek. Tak jest w rzeczywistości, ale warto pamiętać o paru rzeczach żeby sobie tej pracy nie utrudniać.






Zasada nr 1.
Zwróć uwagę na buty. Nie polecam roznoszenia w sandałach, klapkach, szpilkach, balerinkach i innych tego typu butach. Najlepszy wybór to buty sportowe, najlepiej do biegania. Są odpowiednio miękkie, trzymają stopę i nie pozwalają jej się przekręcać. Po 4 godzinach stania stopy naprawdę mają dość!

Zasada nr 2.
Nie zapomnij o skarpetkach. Stopki to świetny pomysł jeśli chcesz mieć zdarte kostki. Jednak gdy chcesz uniknąć krwawych ran polecam skarpetki trochę wystające ponad buta, nie za grube. W ten sposób nie będziesz myśleć o zdzieranej skórze przy każdym kroku.

Zasada nr 3.
Nie bój się podjeżdżać. Gazety czekają w bagażniku, ale to nie znaczy, że nie możesz przeparkować samochodu. Nie opłaca się podjeżdżać pod każdą klatkę niskich bloków, ale gdy mamy do obsłużenia 8 czy 10-piętrowce to warto o tym pomyśleć. Sprawdzony sposób - podjeżdżanie co każdy blok bez windy (najlepiej zaparkować mniej więcej po środku) oraz co każdą klatkę w przypadku wysokich bloków.

Zasada nr 4.
Nie noś gazet w rękach. Plecak to też niezbyt dobry pomysł. Do wrzucenia gazety do skrzynki potrzeba dwóch rąk, dlatego najlepiej nosić je w torbie na ramię. Najlepsza jest wyższa niż szersza i dość pojemna, musi do niej wejść około 150 gazet.

Zasada nr 5.
Pakuj do torby trochę więcej gazet niż potrzebujesz na blok (jest 130 skrzynek więc bierzesz 140 gazet). Jak już szczęśliwie ominiesz domofon to lepiej żeby starczyło na wszystkie skrzynki - chyba nie chcesz przechodzić tego ponownie?

Zasada nr 6.
Bądź miły. Mów każdemu "dzień dobry" i proponuj egzemplarz gazety. Warto się również uśmiechać. Weź pod uwagę, że zapewne nie otworzą ci wszystkich drzwi i po skończonej pracy zostaniesz z wolnymi egzemplarzami. Lepiej temu zaradzić i sukcesywnie pozbywać się gazetek po drodze.

Zasada nr 7.
Zaopatrz się w prowiant. Może wydawać się to śmieszne i niepotrzebne, ale gdy po 4 godzinach pracy w upale zrobi ci się słabo lepiej mieć się czego napić i co przekąsić. Nawet jeśli jesteś na diecie - jabłko nie uchroni cię od omdlenia tak, jak czekolada. Najlepszy zestaw - 1,5 litra wody niegazowanej i snickers.

Zasada nr 8.
Nie zapomnij o niezbędnikach. Gazety są zapakowane w paczki, jakoś trzeba je wyjąć dlatego nie zapomnij o nożyczkach (w przeciwnym razie pokaleczysz ręce). Warto również zaopatrzyć się w nawilżane chusteczki dla niemowląt. Zarówno gazety jak i skrzynki są brudne, niedługo od rozpoczęcia cały ten brud będzie spoczywał na twoich dłoniach. W samochodzie warto również mieć plaster - zanieczyszczone rany bardziej bolą.

Zasada nr 9.
Jak dostać się do skrzynek? Najlepiej wejść z mieszkańcem, ale jeśli już trzeba używać domofonu lepiej robić to z głową. Na domofonach z guziczkami można dzwonić do wszystkich na raz, te nowsze są bardziej upierdliwe - trzeba wstukiwać numer mieszkania. Gdy już ktoś się zainteresuje i odpowie na to ustawiczne dzwonienie najlepiej powiedzieć nazwę gazety - zazwyczaj od razu wpuszczają. Jeśli ktoś stwierdzi, że nie chce egzemplarza to warto wspomnieć, że jest on darmowy - wtedy już wszyscy wpuszczają ;).

Zasada nr 10.
Rób sobie przerwy (byle nie za długie). Gdy już absolutnie masz dość i chcesz rzucić to wszystko w cholerę to spokojnie rozsiądź się w samochodzie i odpocznij. Jakieś 5-10 minut spokoju może działać cuda ;)

wtorek, 7 sierpnia 2012

Organizacja

Od niedzieli mam totalnego leniwca w sobie. W niedzielę zrobiłam jedynie plan minimum - powtórki w Anki i Profesorach, resztę przełożyłam na poniedziałek. Wczoraj ledwo co dałam radę zrobić to wszystko, a miałam mnóstwo czasu wolnego. Dzisiaj znów porażka, została mi gramatyka z angielskiego i hiszpańskiego. Nie mam pojęcia, co takiego dzisiaj robiłam, że nie dałam rady zrobić wszystkiego... Doszłam do wniosku, że tak nie może dłużej być! Muszę jakoś narzucić na siebie ograniczenia ;)

W ten sposób wpadł mi do głowy pomysł - plany dziennie, tygodniowe i miesięczne. Zastanawiałam się nad kwartalnymi, ale to jednak zbyt odległy okres czasu żeby móc go zaplanować dokładnie, a nie cierpię usuwać niewykonanych zajęć z planu ;). Skończyło się na tych właśnie 3 planach, każdy mam zamiar prowadzić w inny sposób.

Plan dzienny to zadania cykliczne, ale też te całkowicie przyziemne i te nagle wyskakujące. To wszystko mam zamiar trzymać w Outlooku. Skonfigurowałam wszystko odpowiednio i od dłuższego czasu dobrze mi się go używa, teraz mam zamiar robić to regularnie. I dlatego tutaj ląduje który rozdział mam dzisiaj przerobić, że muszę umyć włosy, trzeba zatankować i zadzwonić do alergologa. Te listy będę tworzyć codziennie wieczorem i na świeżo w ciągu dnia też.

Plany tygodniowe zawierają "plan minimum" i "plan satysfakcjonujący". Głównie obejmują naukę języków, szkolenia, książki, filmy, itd... To wszystko mam zamiar zapisywać w moim 2planerze. Jest do tego idealny, bo zawsze mam go przy sobie i jak aktualnie nie wiem co mam ze sobą zrobić to zaglądam i o już wiem! Dodatkowo chcę robić podsumowania w Excelu i tutaj, żeby potem po paru miesiącach sprawdzić ile i w jakim czasie zrobiłam.

Plan miesięczny również składa się z dwóch planów - minimum i ok. Obejmują języki, szkolenia, książki, filmy, wolontariat, pracę, praktyki i wszystko inne, co wpadnie mi do głowy po drodze. Będę je zapisywać tutaj, wraz z podsumowaniem poprzedniego miesiąca.

Wszystkie plany mam zamiar robić jak najbardziej precyzyjne tak, żebym nie mogła naginać sformułowań na własną korzyść. Mam ogromną nadzieję, że zmobilizuje mnie to i wreszcie wezmę się do roboty na całego.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Pracowity poniedziałek

Musiałam dzisiaj nadrobić językowe zaległości z niedzieli. Muszę przyznać, że było tego trochę za dużo... Dodatkowo ciągle w głowie mi bziuczy eurokobieta, wykłady na coursera, kurs z chemii z UŚ.

Byłam dzisiaj na rozmowie wstępnej w sprawie praktyk w agencji pośrednictwa. Rekruterka się mnie zapytała, dlaczego akurat aplikowałam do nich skoro wcale nie jest to związane z moimi przyszłymi studiami. Skłoniło mnie to teraz do myślenia i zaczęłam szukać praktyk, które pasowałyby do moich zainteresowań. Znalazłam zaledwie kilka ofert, zresztą od wszystkich kandydatów wymagane było ukończenie przynajmniej 1 roku studiów. Więc po prostu niemożliwa jest dla mnie na razie jakakolwiek praca związana z moim przyszłym zawodem.

W piątek po raz pierwszy roznosiłam Twoje Zagłębie. Na początku nie mogłam się połapać co gdzie i jak, ale w tym tygodniu na pewno wszystko ogarnę dużo szybciej. Mimo to moja prędkość spodobała się w wydawnictwie i dzisiaj dostałam telefon czy nie chcę objąć jeszcze jednego rewiru ;) Niby mała rzecz, a cieszy!

W zeszłym tygodniu zapłaciłam za Campus i za dojazd z Katowic, razem wszystko kosztowało 620zł, więc nie wyszło to jakoś masakrycznie dużo. Mam nadzieję, że będzie się to opłacać i że nie będę żałować wyjazdu ;)

Wczoraj naszła mnie ogromna chęć na reaktywację projektu Genealogia i powracam do tworzenia bazy danych o mojej rodzinie.

W tym tygodniu znów czeka mnie nawał pracy. Ale nie narzekam ;)

sobota, 4 sierpnia 2012

Uniwersytet w internecie?

W internecie można znaleźć dosłownie wszystko! Trzeba tylko umieć szukać i znać angielski. Amerykańskie uniwersytety oferują darmowe kursy online prowadzone przez profesorów akademickich. Kursy obejmują wieele różnych dziedzin, od literatury przez politykę i biologię aż po technologię internetową i matematykę.

O czym dokładnie mówię? Najpopularniejszy serwis to chyba Khan Academy. Tutaj znajdziemy filmy wideo, każdy obejmuje inny zakres wiedzy. Do tego ćwiczenia, forum, komentarze. Warto zajrzeć!

Typowe kursy uniwersyteckie oferuje Coursera. Tu najpierw należy założyć konto, zapisać się na kurs i... uczestniczyć w nim przez kilka(naście) tygodni. Są to filmy, prezentacje, notatki, dostajemy również zadania. Kursy startują w różne dni, ale warto przejrzeć ich bogatą ofertę.

Otwarte, darmowe kursy (wykłady) oferują też poszczególne uniwersytety tak, jak Yale, MIT czy Berkley. Zapewne Harvard, Princeton czy Stanford również mają swoje oferty - ja jednak jeszcze do nich nie dotarłam.

A co z polskimi uniwersytetami? Tutaj niestety dokopałam się tylko do oferty Uniwersytetu Śląskiego, nie jest ona tak bogata i technologicznie zaawansowana jak konkurencji zza oceanu, ale według mnie wykłady z chemii są ciekawe. Nie trzeba być studentem, żeby się zapisać.

Jak na razie zapisałam się na kurs Internet History, Technology and Security w serwisie Coursera, a także w wolnych chwilach przeglądam materiały na Khan. Mam zamiar szukać dalej, bo wiedzy ciągle mi mało! ;)

środa, 1 sierpnia 2012

Sierpniowe plany

Muszę udokumentować żeby potem nie móc się z nich wykręcić ;)

Angielski
  • Destination C1&C2 (wyd. Macmillan, 1 książka do gramatyki i słownictwa razem)
  • The Changing World (wyd. Edgard)
  • Profesor Henry
Hiszpański
  • Uso de la gramatica espanola intermedio (wyd. edelsa)
  • Profesor Pedro Intensywny kurs B1-B2
  • Aprende gramatica y vocabulario 3 (wyd. SGEL, poziom B1)
  • Tiempo para practicar el Indicativo y el Subjuntivo
  • Profesor Pedro
Niemiecki
  • Niemiecki dla średniozaawansowanych (wyd. Edgard)
  • Profesor Klaus
Jedyne co mi zostało to odpowiednie rozłożenie materiału... ale w końcu (prawie) wcale mi się nie spieszy ;)