poniedziałek, 28 stycznia 2013

Organizacja wielokierunkowego studenta - kalendarze i plany

Często w komentarzach piszecie, że jestem pracowita, zarobiona, skupiona na wielu rzeczach na raz i ogólnie mówiąc dużo mi się udaje. Ja tak tego nie widzę ;) Ciągle uważam, że mogłabym robić więcej i lepiej, bardziej przykładać się do nauki i lepiej przygotowywać do pracy. Również pochlebne opinie słyszę od znajomych ze studiów i od razu pytanie - jak ty to robisz? Szczerze mówiąc zazwyczaj odpowiadam, że jakoś mi się udaje. Niedawno odwiedziłam moje liceum i wreszcie zobaczyłam się z przyjacielem (po 4 miesiącach). Wszyscy zaskoczeni, że studiuję na dwóch kierunkach, udzielam korepetycji, mam czas na wolontariat, co sobotę odpoczywam i daję radę bez problemu. Wczoraj zaczęłam się nad tym zastanawiać - co robię inaczej?

Moim początkowym zamysłem było napisanie jednego posta o organizacji, ale pisałam coraz więcej i tekst wyszedł zdecydowanie za długi. Więc podzielę to wszystko, może wyjdą z tego dwa, trzy czy cztery posty - jeszcze nie wiem, bo ciągle coś mi do głowy wpada nowego ;)

Dzisiaj napiszę o moim systemie kalendarzy - jak to robię, że mimo tysiąca różnych zajęć jestem w stanie się połapać (i ułożyć!) gdzie i kiedy mam być.

1. Kalendarz tygodniowy
Pierwszą i najważniejszą rzeczą jakiej używam jest właśnie kalendarz tygodniowy. Kupiłam go jeszcze w grudniu, bardzo spodobał mi się układ dni i niewielkie wymiary (9x14 cm).  Leciutki, nie zajmuje dużo miejsca w torbie, dzięki żarówiastej pomarańczowej okładce jest łatwy do zlokalizowania. Z przodu ma kalendarze roczne - na 2012, 2013 i 2014 rok; potem jest miejsce na "plan podróży" (u mnie na razie puste); następnie mamy "plan roku" - najpierw wg dni, potem wg miesięcy. Następnie każdy miesiąc ma osobną stronę na najważniejsze wydarzenia. Potem zaczyna się normalny kalendarz tygodniowy. Jest zamykany na gumkę, z tyłu ma kopertę i notatnik, w którym mam zapisane najważniejsze numery telefonów i adresy (np. uczniów), a także godziny otwarcia bibliotek.

Noszę go zawsze przy sobie, zapisuję w nim ważne terminy, wydarzenia. spotkania. Nie zapisuję w nim zadań, chyba że muszą być wykonane o określonej godzinie. W ten sposób porządkuję mój dzień.  Każdy wpis ma określony kolor: zielony - Politechnika, pomarańczowy - UŚ, niebieski - praca, czerwony - zdrowie, różowy - wolontariat. Dzięki temu zaraz po otwarciu kalendarza, nawet bez czytania określonych wpisów wiem, co się dzieje w danym dniu.
Jeśli coś odbywa się w nowym miejscu, lub innym niż zazwyczaj piszę również salę (bądź adres). Nie wpisuję normalnych zajęć na uczelni - zajęłoby to za dużo miejsca i zrobiłoby straszny bałagan. Przy dwóch lub trzech dniach w tygodniu narysowałam też rowerek - wtedy powinnam pojeździć. Jest to raczej sugestia - zdarza się, że jestem absolutnie wykończona po całodziennej gonitwie, albo zwyczajnie nie mam tej godziny na jazdę i 40 minut na prysznic. Wtedy odpuszczam ;)

2. Kalendarz dzienny
Drugim kalendarzem jest mój kalendarz dzienny. Jest troszkę większy, ma format B6, ale zawsze zostawiam go w domu i potrzebuję sporo miejsca na zadania. Nie mogłam znaleźć idealnego modelu, więc ulepszam go według własnych potrzeb - tak, jak widoczne na zdjęciu zadania tygodniowe (zrobiłam projekt w Microsoft Publisher i drukuję co tydzień). Są one zszyte z kalendarzem, zasłaniając sobotę i niedzielę (ale można je unieść;), zapisuję tam większe zadania do wykonania w kolejnym tygodniu, które zazwyczaj trzeba podzielić na części i robić po trochu.

W każdym dniu mam do zrobienia trzy najważniejsze zadania - zawsze piszę je na zielono, całą resztę - na niebiesko. Zadania niewykonane zamalowuję na czerwono. Kwadraty u góry to wypita woda, kółka - owoce i warzywa. Czasami zapisuję również plan dnia - jeśli chcę zobaczyć ile czasu mam między jakimiś zajęciami.

Ten kalendarz zawsze leży na biurku, przed wyjściem z domu sprawdzam co mam do zrobienia w danym dniu. Przy okazji zabieram materiały potrzebne do zrealizowania jakiegoś zadania, bo może akurat będę miała chwilę na naukę (np. w kolejce do lekarza). 


3. Porządny plan zajęć
Nad własnym siedziałam parę godzin, układałam go w październiku, od tego czasu zmieniałam parę razy. Wydrukowałam dwie kopie - jedna wisiała na mojej tablicy korkowej, drugą trzymałam w teczce wielokomorowej, z którą chodziłam na zajęcia. Aktualnie zajęć nie mam (sesja...), więc je powyjmowałam i schowałam. 
Kolory identyczne z tymi w kalendarzu tygodniowym, dzięki temu łatwiej mi się było połapać na początku, jeszcze zanim zapamiętałam co, kiedy i gdzie. Nie uwzględniałam w planie zajęć, na które nie chodziłam - wykładów i niemieckiego.

Jest to bardzo przydatna rzecz! Dzięki temu wiem, jak wygląda mój "standardowy" tydzień, gdzie i kiedy mam trochę czasu, w jakiej sali i z kim mam zajęcia. W przypadku korepetycji piszę imię, klasę i miasto.


To tyle jeśli chodzi o organizację dnia na papierze. Następny wpis zapewne będzie o moim systemie porządkowania notatek i wszelkich materiałów. Zapomniałam o czymś? Powinnam opisać coś inaczej/dokładniej?

sobota, 26 stycznia 2013

Przetrwałam ten męczący tydzień!

W tym tygodniu udało mi się wszystko pozaliczać, więc wiele przedmiotów mam z głowy ;) Niestety okazało się, że mam jeszcze kolokwium z języka biznesu do poprawki - to moja jedyna "zaległość". Po pierwszym tygodniu sesji na Politechnice 9 z 14 przedmiotów mam już z głowy, na UŚu sesja dopiero od poniedziałku.

Już z głowy:
  1. WF
  2. Łacina
  3. Gramatyka praktyczna
  4. Fonetyka praktyczna
  5. Rozumienie tekstu
  6. Konwersacja
  7. Niemiecki gramatyka praktyczna
  8. Filozofia
  9. Socjologia
  10. Matematyka
  11. Chemia ćwiczenia
  12. Chemia wykłady (egzamin)
  13. Budowa maszyn projekt
  14. Budowa maszyn wykłady
  15. Ochrona środowiska
W tym tygodniu:
  1. Egzamin z praktycznej nauki języka angielskiego (pisemny, I termin)
  2. Egzamin z praktycznej nauki języka angielskiego (ustny, I termin)
  3. Prawo gospodarcze (kolokwium zaliczeniowe, I termin)
  4. Ochrona własności intelektualnej (kolokwium zaliczeniowe, I termin)
  5. Fizyka (kolokwium zaliczeniowe, I termin)
  6. Niemiecki konwersacja (zaliczenie ustne)
  7. Język biznesu (ustna poprawa kolokwium)
  8. Językoznawstwo (egzamin)
Dzisiaj byłam w Szczyrku na nartach, miałam dwuletnią przerwę i po prostu nóg nie czuję! Ale świetnie mi się jeździło i mam zamiar to powtórzyć na początku lutego. Dzisiaj już nic się nie uczę, ta sobota jest moją nagrodą za pracowity tydzień ;) Jutro czeka mnie powtórka słówek i gramatyki do egzaminu, no i nauka fizyki na kolokwium. Niestety mam problem logistyczny i nie wiem czy dam radę podejść do egzaminu ustnego - teoretycznie zaczyna się on o 10, a kolokwium z prawa o 11. Podobno nie ma drugiego terminu kolokwium, bo za samą obecność na nim już jest trója. Jeśli nie pójdę to pewnie będę musiała zdawać ustnie... Dlatego pewnie nie podejdę do egzaminu ustnego i poczekam na drugi termin, a szkoda, bo wolałabym mieć już to wszystko z głowy. Powolutku byle do przodu! ;)

niedziela, 20 stycznia 2013

Relacja z placu boju

Ależ się działo do tej pory! Trzy tygodnie stycznia minęły jak jeden dzień, a już jutro zaczyna się sesja. Nadchodzący tydzień będzie chyba najcięższy, jeśli uda mi się pozaliczać wszystko w pierwszym terminie, to w przyszłym tygodniu powinno już być luźniej. Niestety ostatni egzamin mam dopiero 8 lutego ;(

Już z głowy:
  1. WF
  2. Łacina
  3. Filozofia
  4. Socjologia
  5. Matematyka
  6. Język biznesu
W tym tygodniu:
  1. Ochrona środowiska (kolokwium zaliczeniowe, I termin)
  2. Gramatyka czasowniki nieregularne
  3. Językoznawstwo (drugie kolokwium)
  4. Chemia (czwarte kolokwium)
  5. Fonetyka (drugie kolokwium + zaliczenie ustne)
  6. Budowa maszyn (kolokwium zaliczeniowe, I termin + oddać projekt 5)
  7. Niemiecki (zaliczenie ustne)
  8. Fizyka (test kwalifikujący na zajęcia wyrównawcze)
  9. Chemia (egzamin, I termin)
  10. Rozumienie tekstu (drugie kolokwium)
Przybyło mi też uczniów - teraz mam już ośmiu. Lektury na egzamin powoli czytam, ale większy problem będzie raczej z zapamiętaniem wszystkich materiałów przesłanych przez prowadzącą. Ćwiczę, jeżdżę na rowerku, latam między uczelniami i biblioteką a uczniami. Jak na razie nieźle mi idzie i oby tak było dalej. W najbliższą sobotę w ramach odstresowania jadę się wyszaleć na nartach. Bylebym dotrwała do weekendu w jednym kawałku ;)