piątek, 31 stycznia 2014

Znalezione w sieci - przydatne strony i bezpłatne poradniki

Codziennie przeglądam kilka stron - wiadomości z Polski, wiadomości ze świata, informacje o nowościach filmowych, strona wydziału... Dodatkowo sprawdzam strony biur karier studenckich, doradztwa stypendialnego, bazy stypendiów, oferty wolontariatu i pracy. Lubię być dobrze poinformowana.

Najpierw biura karier studenckich. Ja sprawdzam dwa - Politechniki Śląskiej i Uniwersytetu Śląskiego. Dlaczego? Po prostu są najbliższe mojemu miejscu zamieszkania oraz ich oferty najczęściej mogę wykorzystać. Co mi z tego, że są jutro jakieś ekstra warsztaty w Gdańsku skoro i tak tam nie dojadę? Czasem pojawiają się fajne oferty szkoleń i warsztatów, czasem informacje o stypendiach albo o wizytach w zakładach produkcyjnych. Oczywiście nie korzystam ze wszystkiego, ale warto wiedzieć :)

Doradztwo stypendialne brzmi bardzo wyniośle. A jest to po prostu strona oferująca stypendia i staże zagraniczne oraz pomoc w ich otrzymaniu, siedziba znajduje się w Krakowie - można podejść i pogadać. Ja jedynie przeglądam ich stronę - Skrzydlate Studia. Wprawdzie nie skorzystałam jeszcze z żadnego stypendium ani stażu, ale patrzę na oferty (zwłaszcza te cykliczne) i rozważam moje możliwości co do studiów magisterskich.

Kolejną bazą stypendiów, staży, wolontariatów zagranicznych itp. jest strona Biznesflow. Dużo ofert z całego świata (również z Polski), dokładne opisy i wymagania, od razu wszystko wiadomo. Zdecydowanie polecam przejrzeć od czasu do czasu, bo można polecieć w ramach wolontariatu na drugi koniec świata, pomieszkać tam przez kilka miesięcy i nie wydać na to absolutnie złotówki. Ja ciągle szukam mojej wymarzonej oferty.

Oferty wolontariatu sprawdzam na dwóch stronach - ngo.pl oraz dla mnie bardziej lokalne wiadomości o wolontariacie na Śląsku. Oferty są różnorodne, zdarzają się również zagraniczne, jednak zazwyczaj są to prace w Polsce, nie obejmują wielkich festiwali i ogólnopolskich zrywów. Można znaleźć oferty z mniejszych fundacji i stowarzyszeń. Raczej każdy znajdzie coś dla siebie :).

Przeglądając ostatnio te strony znalazłam dwa ciekawe bezpłatne poradniki. Pierwszy z nich zwie się Przetrwaj sesję! i zawiera 24 strony o technikach zapamiętywania, strategiach jedzeniowych, spojrzeniu na egzaminy z drugiej (lepszej) strony i ogólnie zwalczaniu przerażenia testowaniem. Zdecydowanie polecam, miła lektura i zawsze można się czegoś dowiedzieć.

Drugi poradnik już bardziej dla tych, którzy przez sesję przeszli śpiewająco - jest to kolejna edycja poradnika portalu praca.pl. Jest naprawdę obszerny (ponad 100 stron!) i można w nim znaleźć informacje o tym jak napisać dobre CV i list motywacyjny, jak szukać pracy, jak przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej. Następnie porady dotyczące konkretnych branż (na szczęście nie wrzucili wszystkiego do jednego worka), a na końcu katalog pracodawców. Każdy znajdzie coś dla siebie - student, absolwent, a nawet "pracownik z doświadczeniem".

A może polecicie mi kolejne strony warte odwiedzenia?

czwartek, 30 stycznia 2014

Podsumowanie tygodnia 3 + część 4

Trzeci tydzień stycznia 2014 roku. Dni przedsesyjne, mocno wypełnione kolokwiami, sprawozdaniami, laboratoriami, zaliczaniem projektów i biznesplanów. Krótko mówiąc nic poza studiami się nie działo. Niestety. Ale na szczęście wszystko w tym tygodniu zaliczyłam za pierwszym razem (8 różnych zaliczeń). Od pewnego czasu zajęcia mam 4 dni w tygodniu (pn-czw), na szczęście piątki wolne, choć wcześniej miałam wtedy 5-godzinne laboratorium. Od piątku do niedzieli wypoczywałam i uczyłam się na kolejne zaliczenia. Szczęśliwie zostałam zwolniona z obu egzaminów w tym semestrze, więc pozostały mi same kolokwia. W piątek głównie odpoczywałam i odsypiałam poprzednie dni. W sobotę odwiedziłam koleżankę ze studiów i razem przepytałyśmy się z materiału (właściwości chemiczne i fizyczne materiałów inżynierskich). Ona jest lepsza z chemii, a ja z fizyki, więc bardzo dobrze nam się razem uczy. Niedzielę przeznaczyłam na nadrabianie zaległości rodzinnych (wcześniej w domu bywałam na kolację i kilka godzin snu). 

Początek czwartego tygodnia, czyli poniedziałek i wtorek to kolejne zaliczenia. Jednak tym razem było ich dużo mniej. W poniedziałek mieliśmy termin zerowy kolokwium z materiałów inżynierskich. Nie ukrywam, poszłam się sprawdzić ile pamiętam bez dodatkowej nauki. Pytania okazały się w miarę łatwe i po części pisemnej zostałam dopuszczona do ustnej, ale już do niej nie przystąpiłam. Jednak trója mnie nie satysfakcjonuje :). Pierwszy termin za dwa tygodnie - trzeciego lutego, czyli mam mnóstwo czasu na naukę. Jest to jedyne kolokwium, które składa się z dwóch części. We wtorek miałam ostatnie laboratoria, wraz z wejściówką. Zaliczyłam na 4,5 więc wcześniejsza nauka nie poszła na marne. Dowiedziałam się również, że jestem zwolniona z części pisemnej kolokwium. Zatem jeszcze tylko zaliczenie ustne i mam całkowicie wolne!

W związku z tym, że wszystko pozaliczałam za pierwszym razem, no i nadal są ferie zimowe w moim województwie, rodzice zaproponowali nam (mnie i bratu ;P) tygodniowe wakacje w ciepełku. Poszliśmy w cztery osoby do biura podróży (ledwo się zmieściliśmy :) i biedna pani za biurkiem musiała sprostać naszym oczekiwaniom - tydzień urlopu, od środy (22.01) lub czwartku, w ciepłym miejscu, dobra cena (no przy 4 dorosłych osobach...). Okazało się, że najkorzystniejsza oferta pochodzi z Egiptu, z Taby (przy granicy z Izraelem). Znalazły się jeszcze 4 miejsca w samolocie i... polecieliśmy :).

wtorek, 14 stycznia 2014

Podsumowanie tygodnia 2

Jak ja kocham sesję, a nienawidzę tych 2-3 tygodni przed nią... Nie wiem jak u Was, ale na moim wydziale to jest krótko mówiąc masakra. W każdym dniu aż do sesji (22.01) mam przynajmniej 2 kolokwia/projekty/obrony/ustne zaliczenia itd...

Poniedziałek (6.01) upłynął pod znakiem wytężonej pracy. Wprawdzie do południa trochę się obijałam, ale po obiedzie ostro zabrałam się do pracy. Uczyłam się o defektach struktury krystalicznej oraz wtłukłam do głowy dwa rozdziały z Technical English 3. Można powiedzieć, że uczyłam się "pod przymusem", bo we wtorek czekały mnie dwa kolokwia. Wieczorem obejrzałam w telewizji "Zróbmy sobie wnuka", co jest kompletnym ewenementem, bo zazwyczaj telewizor włączam jako "tło" przy gotowaniu.

Wtorek to przede wszystkim uczelnia. Dzień zaczęłam od porządnego śniadania i... niespodziewanego objazdu na mojej trasie na uczelnię... W efekcie zamiast być 10 minut wcześniej to spóźniłam się 8 minut. Na szczęście to był tylko wykład z fizyki, który trochę się przeciągnął, więc podczas 3 minutowej przerwy niemalże biegłam do dziekanatu załatwić "poważne sprawy uczelniane". Wysyłają człowiekowi maila, że ma się pilnie stawić w dziekanacie. Nie piszą dlaczego, tylko że ważne. No to lecę, biegnę, bo co to się stało! Ehh... Trzeba było odebrać papierek. I tyle. Więc zdziwiona lecę piętro niżej, korytarzem w lewo, w lewo i w lewo, potem schodami w górę iii... jestem! W dobrym momencie by złapać zamykające się drzwi (potem nie można ich otworzyć, trzeba mieć klucz albo dzwonić). Zdążyłam na laboratorium, napisałam wejściówkę na 5 i zachwycałam się mikroskopem skaningowym, który wypełniłby całą moją łazienkę. Ekstra! Potem pół godzinki przerwy i kolokwium z angielskiego technicznego. Napisałam i wyszłam. Koniec zajęć na dziś! Potem już tylko zakupy, obiad, dzieciaki i wreszcie można zacząć się uczyć na jutrzejsze kolokwia... :)

Środa (8.01) to znów zamieszanie uczelniane. Żeby pouczyć się na kolokwium z matematyki przyjechałam na uczelnię po 8. Następnie odrabianie laborków z mechaniki i intensywna nauka do kolokwium z technologii metali. W ten sposób wyjechałam z Katowic kilka minut przed 15, co uchroniło mnie od kilkudziesięcio-minutowego stania w korkach. A kolokwium zdałam przyzwoicie :). Po południu, gdy na dobre wróciłam do domu zabrałam się za naukę prezentacji z projektu z technologii metali, do tego jeszcze trochę teorii z matematyki o pochodnych wielu zmiennych i teorii pola, a na deser zagadnienia z lepkości płynów na laboratorium z fizyki.

Czwartek. Zaspałam. Nie mam pojęcia dlaczego telefon mi nie zadzwonił, może wyłączyłam budzik śpiąc? Wstałam o 7.40 i pognałam na uczelnię. Porządnie się spóźniłam na pierwszy wykład, więc zamiast tego wzięłam się za naukę. Na wejściówce z laboratorium z fizyki (zagadnienie o lepkości!) dostałam pytanie "jak działa silnik samochodowy?". Oczywiście niezaliczone, idę poprawiać za tydzień. Kolos z matmy, projekt z metali, nieźle idzie! Wróciłam do domu dość późno (wyjechałam z Kato po 15, więc...). I poodpoczywałam, reszty nauczę się później.

Piątek. Tylko jedno zaliczenie (odkształcenie plastyczne), na dodatek dopiero o 13. Na spokojnie wstałam, zjadłam, nauczyłam się i pojechałam. I chyba nawet zaliczyłam! Potem zasłużony odpoczynek po całym tygodniu.

Sobota. Przytrafiła mi się niespodziewana aktywność fizyczna. I to dość intensywna, a mianowicie wrzucanie 2 ton węgla do piwnicy. Zajęło nam to z bratem jakieś dwie godziny, byliśmy potem umordowani i głodni, ale chociaż pogoda dopisała :). Najgorzej oberwały moje plecy, zdecydowanie muszę wzmocnić mięśnie grzbietowe. Potem trochę nauki na metrologię i odpoczynek.

Niedziela. Jak zwykle leniwe poranki. Właściwie większość dnia spędziłam na lenistwie i bardzo dobrze mi to zrobiło. Wprawdzie w poniedziałek czekały mnie dwa kolokwia, ale poszłam na żywioł i zobaczymy jak to będzie.

niedziela, 5 stycznia 2014

Podsumowanie tygodnia 1

Zaczynam nowy cykl - podsumowanie tygodnia. Mam zamiar opisywać co zrobiłam, co mi się udało, a co miałam w planach i nie wyszło. Taki swego rodzaju pamiętnik :)

Ten tydzień zdecydowanie był tygodniem wypoczynku. Nie zrobiłam zupełnie nic na uczelnię i bardzo się z tego powodu cieszę. Wreszcie udało mi się odpocząć i wyluzować. 

W poniedziałek (30.12) byłam na ostatniej w tamtym roku wizycie u kardiologa. Bardzo się ucieszyłam, że nadal się mi poprawia, mam do łykania mniej leków i ogólnie pozytywnie. Później pojechałam w odwiedziny do N. - mojej przyjaciółki od 8 lat. Na studiach niestety rzadko się widujemy, raz na ok. 3 miesiące. Przegadałyśmy 5 godzin, więc do domu wróciłam już w Sylwestra :).

Niestety w tym roku na Sylwestra musiałam zostać w domu - rodzice i brat pojechali imprezować, a ktoś musi się zająć chorą babcią i przerażonym psiakiem. Ale nic straconego! Zaczęłam czytać świetną książkę - Dziewczyny atomowe. Zupełnie inne spojrzenie na budowę pierwszej bomby atomowej podczas II wojny światowej. Z perspektywy kobiet mieszkających w sztucznym mieście, pracujących 6 dni w tygodniu nad jakimś tajnym projektem, o którym nikt nie rozmawia. Polecam!

W środę (1.01) leniłam się przed telewizorem oglądając skoki narciarskie, zajadając ciasta i ciasteczka, popijając pyszną herbatą zieloną z imbirem i cytrynką (polecam! Green Hills) do tego miodzik, plasterek świeżej cytryny i listek mięty. Absolutna pychota!

W czwartek spaliła mi się suszarka. W ręce. Przeraziłam się okropnie, nigdy wcześniej nie zapaliła mi się w ręce! Na szczęście uniknęłam pożaru :). Po południu odwiedziłam moje dzieciaczki, ciągle robią postępy, co mnie bardzo cieszy.

W piątek (3.01) musiałam pojechać na zakupy - mam nową suszarkę (Philips HP 4962/22)! Ma ładny fioletowy kolor, dwa biegi i kosztowała tylko 70 zł. Już ją wypróbowałam i świetnie suszy, włosy nie elektryzują się. Przy okazji zaopatrzyłam się w małą patelnię Tefal 20 cm. Jest zgrabna i lekka, idealna na śniadania w pojedynkę. 

Po powrocie do domu zabrałam się za robienie obiadu - penne z kurczakiem i pesto bazyliowym. Absolutnie obłędne, wszystkim smakowało. Najlepiej gotuje mi się "z głowy" i "na oko", więc konkretnego przepisu nie mam, ale składniki to pierś kurczaka, pomidorki cherry, orzechy włoskie, pesto bazyliowe, szynka szwarcwaldzka i oliwki czarne. 

Penne z kurczakiem i pesto

Około 19 odebrałam telefon od znajomego z liceum z propozycją wyjścia na kręgle i w ten właśnie sposób odnowiłam kontakty ze znajomymi z klasy. Świetnie się bawiłam, jednak mój nadgarstek nadal odczuwa ten niespodziewany wysiłek.

W sobotę (4.01) w południe było aż 13 stopni! Piękna wiosenna pogoda zachęciła mnie do wyjścia z domu, ale niestety tylko na zakupy :). Wylądowałam w TK Maxxie, gdzie znalazłam sobie świeczkę angielskiej firmy Pecksniff's. Moja jest żółta o zapachu cytrona z grejpfrutem. Pachnie obłędnie, ale najpierw trzeba jej dać się rozświecić.

Pecksniff's Grapefruit & Citron

Wieczorem, jak co sobotę, czekała mnie kąpiel w wannie. Uwielbiam jak woda pachnie, pieni się i zmienia kolor, więc używam soli do kąpieli (kolor), płynów do kąpieli (piana) oraz tych malutkich serduszek z Sephory (zapach). Taka kąpiel relaksuje w 100% i można siedzieć, siedzieć, siedzieć... Nie lubię czytać w wannie, więc biorę ze sobą tablet, kładę w odpowiedniej odległości i słucham jazzu, bluesa, albo jakiejś muzyki klasycznej. 

Niedziele spędzam zazwyczaj tak samo, co tydzień. Wstaję późno (jak na mnie, tzn. około 10), jem jajecznicę, oglądam Rączkę (TVP Katowice), Cejrowskiego i Makłowicza, potem szybki przegląd internetu, na obiad rosół i jakieś mięsko z całą rodzinką. Po obiedzie również chwila relaksu, za to po południu przygotowuję się na następny dzień (jeśli mam zajęcia) lub tydzień. Drukuję co mi potrzebne, dziurkuję kartki, przeglądam kalendarz itd...

sobota, 4 stycznia 2014

Co to się działo?

Oj działo się, działo! Ale dlaczego mnie nie było aż tak długo? Właściwie każda wymówka byłaby niezgodna z prawdą, ani "nie miałam czasu" nie pasuje, ani "nie było o czym pisać", po prostu przez te 4 miesiące kompletnie nie miałam ochoty na pisanie. Więc się nie zmuszałam. Oczywiście było trochę czynników niesprzyjających - problemy kardiologiczne, mnóstwo roboty na studiach i poza nimi, czasem brak interesujących tematów (tylko praca, praca, praca :). Ale wracam, przynajmniej taką mam nadzieję. Na początek mam zamiar pisać około raz w tygodniu o tym, co się u mnie działo, co mi się udało, a co krótko mówiąc mi nie wyszło. Jutro pierwszy przegląd tygodnia.

W tym roku nie mam żadnych postanowień. W zeszłym właściwie też nie było żadnych konkretów, więc kontynuuję i nic sobie nie narzucam. Wiem, co muszę zrobić i nie ważne dwatysiącektóry rok jest ;). 

Co się pojawi na blogu? Ostatnio wkręciłam się w gotowanie - obiady, zupy, desery, więc fotki jedzonka pewnie się będą ukazywać. Oszalałam na punkcie świeczek, więc będzie zapewne kilka recenzji pt. która świeczka fajniej pachnie :). Oczywiście nadal studiuję i szukam nowych możliwości rozwoju, więc o tym też! Ponadto zapewne jakieś opisy książek naukowych i tematyka związana z moimi studiami, znaczy się materiały inżynierskie. Może to nie jest tak popularny i interesujący temat, ale trudno mi było znaleźć jakiekolwiek sensowne opisy i polecenia książek, więc zakupiłam w ciemno (albo wypożyczyłam) i będę starała się ocenić. Mam nadzieję, że wszystkie na plus, bo 1/3 stypendium na to poszła... No właśnie! Znów na szczęście załapałam się na stypendia, więc w mojej studenckiej kieszeni troszkę dutków pobrzękuje. I dobrze, bo mam dość kosztowne plany na okres wakacyjny, ale wszystko w swoim czasie :). 

Nie zaczynam nowego języka, nie mam żadnych wyzwań, nie nakładam na siebie ograniczeń, nawet nie kupuję kalendarzyka w tym roku, tylko notesik. Krótko mówiąc uwalniam się kompletnie, lecę z wiatrem i zobaczę gdzie wyląduję! Do kolejnego napisania!