O mnie

Cześć! 
Mam na imię Sandra, jestem studentką z Zagłębia, maniaczką językową i dość często wolontariuszką. Bloga wykorzystuję jako swoisty publiczny dziennik tego, co planuję i tego, co zrobiłam. Staram się pisać jak najbardziej regularnie, ale czasem mi to nie wychodzi. 

Jestem wiecznie zajęta i ciągle w biegu - wszystko przez studiowanie na dwóch kierunkach i pracę. A dodatkowo na deser uczę się jeszcze języków obcych. Angielskiego od zerówki, w liceum tak dobrze mi szło, że zdecydowałam się zdawać maturę rozszerzoną (chociaż byłam na profilu matematyczno-fizycznym), a potem idąc za ciosem złożyłam papiery na filologię angielską na Uniwersytecie Śląskim. Dostałam się na specjalność język biznesu, pierwszy rok zdałam bez większych problemów po czym poszłam na urlop dziekański, a co! Trzeba było sobie trochę odpocząć :).

Równocześnie zdawałam matematykę rozszerzoną i dostałam się na inżynierię materiałową na Politechnikę Śląską, po czym okazało się, że jest to kierunek zamawiany. W ten sposób jako "bonus" dostaję stypendium naukowe, uczestniczę w różnych kursach (badania nieniszczące - pięć różnych typów, angielski techniczny i intensywny wakacyjny kurs angielskiego). Z tego względu miałam również okazję jechać na praktyki zagraniczne, ale niestety coś nie wyszło - uczelnie się nie dogadały i nie miałam gdzie mieszkać przez ten miesiąc. Zostałam w domu i na praktyki idę we wrześniu do ArcelorMittal, które okazują się być płatne dla osób na moim kierunku. Od października będę na V semestrze i może uda mi się wyjechać na płatny staż zagraniczny.

Od gimnazjum uczę się również niemieckiego, w liceum wzięłam się za niego porządnie i w 2011 roku zdałam egzamin Goethe-Zertifikat B1. Obecnie uczę się go na studiach filologicznych jako drugi język, również w odmianie biznesowej.

Po zdaniu egzaminu chciałam sobie odpocząć od niemieckiego, więc wzięłam się za hiszpański. Początkowo myślałam, że to absolutnie nie wypali - w końcu byłam w klasie maturalnej. Pracowałam samodzielnie i codziennie, z różnymi książkami o czym możesz poczytać tutaj. W skrócie powiem tylko, że po sześciu miesiącach nauki "w odosobnieniu" poszłam na miesięczny kurs wakacyjny do Empiku, od razu na poziom B1. Poradziłam sobie bez problemu, chociaż obawy miałam spore. Później chciałam zdać egzamin DELE, ale niestety nie dałam rady z powodów finansowych. Obecnie korzystam z tego, czego się nauczyłam - od czasu do czasu oglądam filmy i seriale hiszpańskie, czasem nawet bez napisów. Rozumiem wystarczająco dużo, żeby wiedzieć co się dzieje.

W lipcu tego roku zainteresowałam się bliżej językiem szwedzkim (po tym jak się okazało, że wakacje jednak spędzę w domu). Przerażała mnie jednak wymowa, więc wzięłam się za naukę z Pimsleur Swedish. Zobaczymy jak mi pójdzie, bo dopiero zaczynam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz