sobota, 6 lipca 2013

[SK] Wreszcie na miasto!

Dopiero 4 dnia zobaczyłam ponownie centrum, ale od początku!

Wstaliśmy wszyscy koło 7 rano, ponieważ mieliśmy do wykonania bardzo trudną misję - zameldować się, kupić bilety miesięczne i nowe karty SIM. Co ciekawe, do wszystkich tych rzeczy wymagany jest dowód tożsamości. 

Wsiedliśmy w autobus do centrum o nieprzyzwoicie wczesnej porze - 7:54. Najpierw sprawa meldunku, załatwialiśmy to w jakimś urzędzie. Dostaliśmy do wypełnienia jedną stronę, pytali tylko o podstawowe informacje i nie było kolejki, więc załatwiliśmy to w miarę szybko. Potem kierowaliśmy się w stronę centrum handlowego - przecież trzeba zjeść śniadanie. Wreszcie dorwałam moją ulubioną drożdżówkę z makiem! Potem w tym samym centrum poszliśmy kupić karty SIM. Podobno O2 jest najtańszym operatorem na Słowacji, ja nie wiem, ale u nas na pewno jest taniej! Kartę od razu rejestrują, biorą za to opłatę manipulacyjną - wydajesz prawie 4 euro, a na karcie masz tylko 1,8. Rozmowy do Słowacji (i Polski też!) to koszt 13 eurocentów za minutę. Drogo.

Trochę czasu upłynęło (ta rejestracja...) zanim pojechaliśmy do innej części miasta w celu zakupienia biletów miesięcznych. I teraz tak - te bilety to karty, na miejscu robią zdjęcie i drukują na karcie. Za coś takiego się płaci 6,8 euro. Dopiero potem trzeba zapłacić za odpowiednie przejazdy. Nie akceptują zwykłych polskich legitymacji studenckich - potrzebują europejskich. Po załatwieniu formalności wróciliśmy do centrum, na Hlavną. Odwiedziliśmy dom Sandora Marai - węgierskiego pisarza. Pooglądaliśmy zdjęcia Koszyc z XX wieku, wiele się zmieniło! Do obejrzenia jest również film, ale tylko w wersji słowackiej i węgierskiej. Potem wróciliśmy do domu dziecka na obiad.

Bilety jednorazowe na 30 minut
A na obiad oczywiście zupa warzywna trochę przypominająca kapuśniak i kluski na parze z powidłami w środku, posypane kakaem. Pycha! Po obiedzie poszliśmy z dzieciakami i ich wychowawczynią do ogrodu botanicznego. Przemierzyliśmy całe miasto, zmieniając autobusy, trolejbusy i tramwaje ze 4 razy. Po 40 minutach dotarliśmy na miejsce i... okazało się, że za 5 minut zamykają najciekawszą część. W takim wypadku wróciliśmy autobusem (jednym!) w okolicę "naszego" supermarketu. Przy okazji poszłam na zakupy, ceny są baardzo zbliżone do polskich, ale np. tutaj woda mineralna jest tańsza, a czekolada droższa. Oczywiście później poszliśmy na pyszne lody. Zmęczeni wróciliśmy do domu.

Chwila odpoczynku, kolacja i znów jedziemy do miasta. Tym razem spotykamy ludzi z AIESECu, żeby się lepiej zapoznać. Kilka godzin i kieliszków tequili później wracamy do domu już taksówką. Niestety komunikacja miejska w Koszycach funkcjonuje od 5 do 23, w godzinach nocnych kursują tylko specjalne autobusy, niestety nie w naszą stronę. W ten sposób przekonujemy się, że tutaj taksówki są tańsze niż na Śląsku!

1 komentarz:

  1. Dużo się dzieje i dobrze! :-)
    Pozdrawiam Paweł
    http://twojwybortwojaprzyszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń