środa, 10 lipca 2013

[SK] Wizyta w Muzeum Techniki

Niedziela! Nie mogę uwierzyć, że to już cały tydzień w Koszycach. Czas mija mi szybko, ale też czuję się jakbym była tutaj od wieków! Atmosfera jest wspaniała, nie mam problemów z komunikacją i coraz lepiej poznaję słowacki.

Dzisiaj idziemy z innymi dzieciakami do Muzeum Techniki w Koszycach. Z dwóch powodów: po pierwsze jest tam dużo ciekawych eksponatów, a po drugie jest za darmo. O drugiej idziemy do drugiego rodzinnego domu dziecka i poznajemy paru urwisów. Od razu najlepiej dogaduję się z najmłodszym chłopcem o imieniu Roni. Ma prawie 7 lat i jest bardzo dumny, że od września pójdzie do szkoły. 

Idziemy całą grupą na przystanek autobusowy, rozmawiam trochę z ich "ciocią" - przesympatyczna kobieta. Gdy tylko podjeżdża autobus, Roni mnie instruuje gdzie mam usiąść. Posłusznie spełniam polecenia i gawędzimy całą drogę. Dojeżdżamy do centrum i teraz czeka nas krótki spacerek. Idziemy z Ronim "za rączkę", on opowiada mi o mieście i o mijanych obiektach (np. to jest gołąb, gołąb, gołąb, gołąb, rozumiesz?). Bardzo szybko uczę się od niego paru nowych słów. Jest cierpliwy i nie może uwierzyć, że ja nie mówię po słowacku, skoro przecież właśnie teraz hovorimy!
Na Hlavnej
W muzeum pierwsze sale to prehistoria, a dalej produkcja stali. Nie jest to zbyt atrakcyjne dla dzieci, więc staram się wszystko opowiedzieć co, jak się dzieje. Szybko mijamy te eksponaty i po chwili oglądamy telefony, maszyny do pisania, przyrządy do mierzenia i mnóstwo innych rzeczy. Roni biega zafascynowany i co chwilę mnie woła, żebym obejrzała to i to i to i to. A to co robi? A czemu to tak wygląda? Ku mojemu zdziwieniu rozumiemy się doskonale.

Zespół słowacki na scenie
Po jakichś dwóch godzinach wychodzimy z muzeum, zmęczeni i niemalże ugotowani. Czas na zmrzlinę (lody). Wszyscy dostajemy po jednej gałce, zajadamy się nimi w cieniu, odpoczywamy. A Roni nadal mi opowiada ;). Po chwili słyszymy muzykę. Okazuje się, że na scenie odbywa się prezentacja tradycyjnych piosenek, tańców i ubiorów słowackich. Przystajemy na chwilę, żeby obejrzeć panie w kolorowych sukienkach. Nawet "nasi" najmłodsi chłopcy byli zainteresowani występem.

Nawet "nasi" najmłodsi chłopcy byli zainteresowani występem.

1 komentarz:

  1. Do takiego muzeum to sam bym chętnie pojechał ;-)
    Pozdrawiam Paweł
    http://twojwybortwojaprzyszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń