niedziela, 2 listopada 2014

Podsumowanie października

Oj działo się działo! Październik jest miesiącem wielkich zmian, gdy znów trzeba powrócić do trybu studenckiego. W moim przypadku do podwójnie studenckiego. Pierwszy tydzień upłynął mi na sporządzaniu i wdrażaniu planu zajęć. Gdy już wszystko się ustabilizowało, to zaczęłam go wykonywać. I tak przez trzy tygodnie. Nie mogę uwierzyć, że już miesiąc nauki za mną, nadal czuję jakby semestr dopiero co się zaczął. Na początku miesiąca rodzice pojechali na urlop, więc miałam "pod opieką" młodszego brata i babcię. W kolejny weekend wpadła rodzina, w następny nie było mnie w domu i już! Listopad!

W październiku miałam również drobne problemy z autem, moja Ibiza przejechała już 200 tysięcy (prawdopodobnie dwa razy... :), więc młodziutka nie jest. Na szczęście nadal jest sprawna i nie muszę już teraz zmieniać samochodu. Byłam u fryzjera i standardowo nie podobam się sobie w skróconych włosach (jakże trudno mi dogodzić...). 

Ale jednak najwięcej kosztowała mnie wycieczka do Londynu! To był mój pierwszy pobyt na wyspach, wprawdzie bardzo krótki (2 dni), ale strasznie intensywny. Pogoda była przecudna, nachodziłam się jak nigdy i zobaczyłam naprawdę dużo. Nie byłam w zoo, ale i tak zobaczyłam słonia:

Słoń w Tower of London :)
Słonie w Natural History Museum

Zauważyłam również, że w Londynie jest... brudno! Na ulicach zalega mnóstwo kubków po kawie, pustych opakowań, ulotek, zużytych biletów, liści, a nawet śmieci w workach! Były wszędzie, chociaż tabliczki informowały, że śmieci będą zabierane dopiero za dwa dni! 

Jeśli ktoś z Was wybiera się do Londynu i szuka hotelu to zdecydowanie polecam Sara Hotel na 15 Eardley Crescent - przystępna cena, przyzwoite śniadanie i genialna lokalizacja! Za to jeśli hotel już masz i chcesz zaoszczędzić na biletach wstępu to kup London Pass - naprawdę sporo można oszczędzić i czasu, i pieniędzy, bo omija się kolejki. Warto również sprawdzić dzień wcześniej, czy działają wszystkie linie i stacje metra (miałam pecha i moja bezpośrednia linia nie działała, trzeba było jechać z przesiadkami...).

Z powodu mojego wyjazdu nie było wpisu z cyklu Studenckie wtorki. Myślałam, że dam radę napisać coś we wtorek, ale lądowaliśmy w takiej mgle i tyle czasu zajęło mi późniejsze dotarcie do domu, że w efekcie przespałam niemalże cały dzień! Dosłownie spałam 15 godzin... Sama byłam zaskoczona, bo w planach miałam również pójście na zajęcia. 

Co planuję w listopadzie? Z rzeczy dla Was - cztery wpisy Studenckich wtorków oraz (ambitnie) dwa o studiowaniu dwóch kompletnie różnych kierunków. Z moich szaleństw - trzy dni w Berlinie, dwudniowy maraton Pottera i wizytę w Afrykarium wrocławskim. Chciałabym również znaleźć bilety na jakiś Jarmark Bożonarodzeniowy na grudzień, ale to się dopiero okaże. Ze studiów - nie traktuję ich równorzędnie. Wiem, że zapewne tytuł inżyniera nic mi nie da, a z samym tytułem filologa też nic nie podziałam. Jeszcze nie mam pojęcia, co chcę robić po zakończeniu studiów (studiować dalej, wyjechać, pracować na miejscu, rozkręcić własną firmę) dlatego cały czas myślę, jak wyciągnąć ze statusu studenta jak najwięcej. Zaczęłam się interesować Erasmusem, ale to jeszcze nic pewnego. Może znajdę jakieś fajne BEST Events, może coś z IAESTE się uda podziałać, może koło studenckie na wydziale wreszcie zacznie coś robić... Nie mam pojęcia. W końcu jestem dopiero studentką :)

2 komentarze:

  1. UK jest niestety ogólnie dosyć brudny, a Brytyjczycy to niestety w większości syfiarze. Widziałam ludzi, którzy np po zjedzeniu maka na wynos rzucali pod nogi papiery, zamiast je wyrzucić do kosza. Na ulicy, w metrze, w samym maku, ogólna masakra. Ja bardzo lubię Londyn, ale kumpela, która mieszka tam od dłuższego czasu mówi, że miasto jest przeludnione.

    OdpowiedzUsuń
  2. Afrykarium też chciałabym kiedyś odwiedzić, ale to raczej daleka perspektywa.
    Zazdroszczę wypadu do Londynu - dla mnie Wielka Brytania jest wielkim podróżniczym marzeniem i mam wielką nadzieję, że kiedyś uda mi się zawitać tam na dłużej.

    Współczuję problemów z autem - znam ten ból. U nas co jakiś czas coś jest nie tak i zawsze mnie to doprowadza do szaleństwa ;)

    OdpowiedzUsuń