poniedziałek, 10 grudnia 2012

Po finale Paczki

Już po finale Paczki, została za to masa roboty papierkowej do uzupełnienia. Jestem wykończona, cała w siniakach, zakwasach, z połamanymi paznokciami i niewyspana. Ale przeszczęśliwa! Widząc wyraźną ulgę, zadziwienie, zachwyt i ogromne szczęście na twarzach obdarowanych było tego warte! Wiele łez się polało, wiele gardeł zamarło i wiele par oczu nie mogło w to wszystko uwierzyć. Nanosiłam się kartonów jak nigdy, ale jakoś wszystko wydawało się lekkie i nawet nie przeszkadzało wynoszenie na 3 czy 4 piętro na ciaśniutkich klatkach schodowych kamienic, gdzie mieszkania są straasznie wysokie. Atmosfera w magazynie jest absolutnie niepowtarzalna - wszyscy pomagają, wolontariusze mieszają się z darczyńcami i osobami pomagającymi fizycznie. Wszyscy zgodnie, bez szemrania lecą do samochodów po usłyszeniu hasła "wnosimy kartony!". Wszyscy się jednoczą, chwilę odpoczywają popijając herbatkę i przegryzając ciasteczka, żeby zaraz wrócić do pracy. Za moment przyjdzie jakaś starsza pani mówiąc, że nie jest w stanie sama przygotować paczki, ale zebrała z koleżankami trochę jedzenia i... to "trochę" okazuje się mieścić w 6 pokaźnych torbach. Wolontariusze chwilę się naradzają i już wiadomo, do której rodziny trafią. Ktoś krzyczy, że potrzebuje kolejny samochód, bo już dwa są pełne, a kartony nadal czekają na załadowanie. I już zgłaszają się kierowcy, po chwili jadą wszyscy na drugi koniec miasta, gdzie zaskoczona rodzina nie może uwierzyć, że paczka dla nich przyjechała aż trzema autami!

Kto tego nie zobaczył na własne oczy to nigdy nie będzie w stanie sobie tego wyobrazić. Szlachetna Paczka bardzo się różni od typowych "zbieranin" dla potrzebujących. Kartony są pięknie opakowane (niektóre mają nawet kokardy!), wypełnione są starannie wybranymi przedmiotami (bardzo często nowymi) i przede wszystkim spersonalizowane. Dlatego też każdy karton jest opisany - musi trafić do odpowiedniej rodziny. Po dostarczeniu paczki jest ogromne zadziwienie, szok - bo jak to tak, wszystko dla nas? Większość spodziewa się jednego, może dwóch kartonów. A często dostaje 10, 15, czasem nawet 40! Jest to ogromna radość - dla rodzin, wolontariuszy i darczyńców. 

Bardzo często rodziny nie są przyzwyczajone do dostawania jakiejkolwiek pomocy, oprócz alimentów czy zasiłku na dzieci. Dlatego też widok tylu produktów na raz (często zwyczajnie nie da się wejść do mieszkania z tyloma rzeczami) jest dla nich takim wielkim zdziwieniem, ale też szczęściem. Dzięki wcześniejszemu zweryfikowaniu rodziny (przez wolontariusza, lidera zespołu, lidera rejonu, lidera regionu, itd...) wszystkie rodziny roszczeniowe nie są kwalifikowane do programu. Nie są to osoby, które utrzymują się ze swojej biedy i nie chcą zmienić swojej sytuacji. Dlatego warto im pomagać ;)

A w styczniu jak co roku WOŚP! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz